Powrót z czarnej czeluści zapomnienia, czyli slow life i slow food
Ale patetyczny tytuł mi wyszedł. Nawet sama się tego nie spodziewałam, kiedy zerknęłam na stary folder "blog". Kompletnie przywaliły mnie obowiązki związane z pracą. Przywaliły dosłownie, bo w końcu na Święta zabrakło mi już sił z kaszlu i okazało się, że mam zapalenie płuc. Leżąc sobie bo mojej serii leków zaczęłam się zastanawiać co trzeba zmienić i co jest mniej lub bardziej ważne. Parę rzeczy trzeba było poprzestawiać sobie w tej główce. Kilka razy próbowałam siąść i coś napisać ale zasypiałam zanim cokolwiek tu się pojawiło.
Dlatego jednym z moich postanowień jest znalezienie czasu na coś co lubię, chwilę odstresowania i pisania sobie na blogu. Najczęściej wchodzę tutaj, żeby zajrzeć do starych postów i odwiedzić inne blogi. Moja twórczość i kreatywność została dosłownie wyssana przez pracę, gdzie trzeba mieć 5 pomysłów na minutę. Muszę zwolnić. Slow life i slow food to chyba najlepsze określenia, które są mi potrzebne.
Nie oznacza to, że przeprowadzę się na wieś, będę jadła tylko trawę (chociaż chętnie bym spróbowała) i przestanę używać kosmetyków. Oj nie, ale priorytety rozlokowania własnych sił trzeba było pozmieniać. Cóż, tak sobie przeglądałam ten stary folder, zdjęć, które miałam zamieścić, ze zrobiłam z nich podsumowującą galerię:)
jedna z najważniejszych rzeczy- jedzenie. Rożnie z tym bywa, staram się zawsze mieć w domu dwudaniowy obiad, ale do tych wakacyjnych i z początku jesieni, kiedy było więcej czasu jakoś nie ma porównania. Udało mi się zamrozić malinki, które teraz ze smakiem zjadamy. Niestety, dopiero wtedy mieliśmy lodówkę po przeprowadzce.
Mój przebój! uwielbiamy dyniową zupkę wszyscy, z delikatną śmietanką albo i na ostro. najlepsze miniaturowe dynie od mojej mamy szybko zjedliśmy, podobnych nie dostaliśmy w Poznaniu, ale zwykłe też były dobre.
Na nowym mieszkanku atakowali nas nowi lokatorzy, wazki i pasikoniki. Kompletne zaskoczenie.
Przysmak tych wakacji, borówka amerykańska i moje niezastąpione avokado. Znalazłam genialny przepis na maseczkę z tego warzywo- owocu. Ale nigdy nie udało mi się jej zrobić, zawsze zjadłam avocado, lepiej wewnątrz niż na zewnątrz.
Jeszcze na starym mieszkanku, sukienka, która mnie zachwyciła. Cudowna z delikatnej, śliskiej satyny, cudownie wygodna i pięknie się układająca. Mój synek przychodzi i przytula się do niej, cały czas ją głaszcze, taka jest miła.
Letnie obiadki, zero mięsa a jednak pożywne i zdrowe, z większą ilością białka i potrzebnych aminokwasów niż mogłoby się to komukolwiek wydawać.
Pobyt w Świdnicy, zupełnie na nowo odkryte to miasto! Cudny czas pełen nowych pomysłów, które niestety zostały pochłonięte przez pracę w Poznaniu.
Wspomnienie, życia na kartonach przez prawie pół roku! Ale daliśmy radę! Teraz można powiedzieć, że Nowy Rok 2015 zaczniemy dopiero mieszkać:) Tylko zdrówka nam brakuje, ale też nadrobimy:)
Tak to jakoś wyglądało, trochę się jeszcze tego nazbierało, ale to może. A na koniec cudna ksiażka, którą dostałam pod koniec wakacji w prezencie i jest najczęściej czytana przeze mnie pozycją w tym roku:
Uwielbiam tę książkę! jest rewelacyjna. Prezent od mojej mamy, który wypełnia moje miastowe tęsknoty za zielenią. Bardzo dużo się z niej nauczyłam, niektóre rzeczy były znaną mi powtórką inne zainspirowały do działania. Cudna, ale opiszę to w następnym poscie. Cóż mogę rzec? Polecam już teraz.Na razie poluję na książkę, którą bardzo bym chciała mieć:
Śledzę bloga Anwen od niemal początku i dzięki niej pierwszy raz w życiu mam długie włosy! Uwielbiam jej pasję, pomysłowość, bloga!
Mam nadzieję, że kolejne posty powstaną wkrótce. Do zobaczenia !
Ja też na jakiś czas zniknęłam, może nie aż tak długo, ale ostatnio posty pojawiały się 1-2 razy w miesiącu....Na święta powróciłam do życia blogowego i mam nadzieje, że uda mi się systematycznie dodawać coś nowego w nowym roku :)
OdpowiedzUsuńŚwietne zdjęcia, lubię taki sposób pokazania codziennego życia :)
Fajnie, ze jesteś:) Widać nie tylko mnie wchłonęła czarna dziura:)
Usuń