 |
1 stycznia, przy kominku z mężem i przyjaciółmi w Świdnicy |
Coś w tym jest, że lubimy płomienie. Takie małe, oswojone. Taki np kominek, świeczkę czy ognisko. Jakoś wspomnienia stają się wtedy cieplejsze, ludzie bardziej rozluźnieni i wszystko wydaje się przyjaźniejsze. Osobiście pamiętam swoje randki ze słoneczkiem, koniecznie przy niezliczonej ilości świec, piątkowe wieczory w domu przy kilku świecach, campowe ogniska, i te bardziej prywatne ogniska z przyjaciółmi i moimi braćmi ( wypadki się też zdarzały, w końcu bracia lubią eksperymenty). Pieczenie ziemniaków, niezdrowych i nie sojowych kiełbasek :) Coś w tym jest, że ogień w odpowiedniej ilości ociepla nas samych: )
Komentarze
Prześlij komentarz