Sprzedające staruszki
Nabyty przez nas bukiecik chabrów, ślicznie pachnie a ja mam poczucie, że to uczciwe. |
Nie znoszę żebrzących ludzi. Większość z nich to oszuści, którzy żerują na naiwności albo dobrym sercu innych. Mogę się założyć, ze przynajmniej kilkanaście razy w życiu zatrzymał Was ktoś prosząc o 10 groszy, złotówkę, pieniądze na chleb czy parę złotych, które mu brakuje na bilet. Czasami mam delikatne wyrzuty sumienia, odmawiam i idę myśląc" A możne tym razem to było ktoś naprawdę biedny?" Nie wiem co mam zrobić. Zaryzykować i dać złotówkę, iść i kupić bułkę? Ale po chwili widzę tego biednego człowieka, czy biedne dziecko jak dzieli się łupami z kolegą i idą do monopolowego. Kiedy czuję alkohol wiem na pewno, że nie rzucę nawet grosza. Ale co ze starszą panią, której brakuje na opłaty bo ma tak niską rentę?Szkoda mi takiej babci, ale mam wrażenie, że też oszukuje! I tu rozwiązuje się ta kwestia. Otóż na moim osiedlu, na ulicy Półwiejskiej oraz w rynku, niedaleko targów osiedlowych pojawiły się staruszki, które sprzedają kwiaty. Bukieciki świeżych, uzbieranych chabrów, margaretek, konwalii, zawilców uśmiechają się do przechodniów z misek i wiaderek. Kobiecinki sprzedają bukieciki za kilka złotych. Ostatnio przechodząc razem z mężem nabyliśmy taki bukiecik. Starsza kobieta uczciwie zarabiała! Przygotowała towar i znalazła nabywców. Siedziała i handlowała bukiecikami. Dlaczego babcia, która podchodzi na rynku ma dostać dwa czy trzy złote za nic? Nie każę jej zaraz wykonywać nie wiadomo jakiej pracy, ale jakieś takie wewnętrzne poczucie sprawiedliwości burzy się we mnie, kiedy podchodząca do mnie osoba chce pieniądze za nic! A tu taka miła pani kwiaty sprzedaje. jest w tym coś urokliwego, niezwykłego i dawnego. Taka odskocznia od wielkich centrów handlowych, powrót sama nie wiem do jakich czasów. W każdym razie lepszych, uczciwszych i romantyczniejszych. Tych, w których jak zwykle nas nie ma.
Komentarze
Prześlij komentarz