Edith Piaf Cudowny kwiat

Jeden z piękniejszych okazów sfotografowanych zupełnie przypadkiem. Zainteresował mnie kolor, jaskrawy pomiędzy czerwienią a pomarańczem. Niezwykły ale jednocześnie, gdyby nie to, że róża jest tam tylko jedna, robiący egoistyczne, nachalne wrażenie piękna. Coś w tym jest, ze my kobiety takie właśnie jesteśmy. Potrzebujemy być tą jedyna różą. Nie między innymi ludźmi ale między innymi kobietami- jedyne!

Ta róża troszeczkę przypomniała mi artykuł, który ostatnio czytałam o Edith Piaf. Niezwykła kobieta.  Trochę przypomina mi tę różę, taką wyjątkową i smutną w gruncie rzeczy- bo samotną! Edith miała trudne dzieciństwo. Matka tak zaniedbała mała Edith, że ta przestałą widzieć. Ojciec, który je zostawił, kiedy zobaczył dziecko, postanowił je ratować i wywiózł do swojej matki, która prowadziła dom publiczny. Może i było to szczęście- bo lekarz uratował oczy Edith. Kiedy troszkę podrosła ojciec kazał jej zarabiać na ulicy śpiewaniem, bo "miała donośny głos". Dopiero Luis leplee zauważył jej talent- zaczęła występować w eleganckim klubie. 


Nikt nie wierzył, że ze swoim nieokrzesaniem, a nawet wulgarnością zrobi karierę! A jednak. Choć na początku robiła gafy szybko się nauczyła w której ręce trzymać widelec i nóż. Nikt nie wiedział, ze miała córki. Porzuciła jednak jej ojca, dziewczynkę z nim zostawiła. Płaciła jednak za utrzymanie dziecka.  Kiedy mała miała dwa latka zmarła. Piaf do końca życia nosiła zdjecie zmarłej córki przy sobie. Wszyscy kochali jej piosenki i ją także. A ona? Miała wielu kochanków a i tak była nieszczęśliwa. Jak wspominają w pamiętnikach jej najbliżsi, kochała naprawdę tylko raz. Byli ze sobą rok- Marcel Cerdan.Tylko tyle, gdyż ten znany bokser zginął w katastrofie lotniczej. Niektórzy podejrzewali, że Piaf postradała zmysły. Najpierw wpadła w depresję a potem zatraciła się w licznych romansach.  Gwiazda wsuwała po 13, powoli się budziła, dzwoniła do znajomych,m robiła swetry na drutach, wieczorem przyjmowała gości, jadła dopiero. Około 12 w nocy przepraszała gości i zaczynała próby z pianistą.  O trzeciej rano wracała do gości zabawiając ich piosenkami. Cokolwiek goście jedli i pili, za wszystko płaciła. Wiele osób ją wykorzystywało. Gdy jeden z jej znajomych zwrócił jej na to uwagę, odpowiedziała: Dajmy się im napić i najeść. My, dzieci ulicy, damy sobie radę bez szampana". Jej życie wydawało się puste. Aż do momentu ostatniej piosenki: Non, je ne regrette rien ( Nie żałuję niczego). Po występie w Paryskiej Olimpii, na uroczystej gali, goście uklękli przed nią!


Komentarze

Popularne posty